sobota, 29 marca 2008

Zabawne momenty życia w Korei

Zakupy robimy w koreańskim Home Plus. Jest tu więcej produktów spożywczych podobnych do tych, które kupujemy w Polsce. W supermarkietach denerwuj mnie tzw "krzykacze". Są to młodzi chłopcy którzy w ramach promocji stoisk mięsnych poprostu wydzierają się z całych sił. Gdy taki krzyknie przez mikrofon to człowiek zapomina po co tutaj przyszedł. Większość produktów spożywczych pakowana jest w prawdziwie rodzinnych rozmiarach i to akurat te, które chcemy kupić w małej ilości np. wielki pęk szczypioru.
Obok "krzykaczy" sklepy zatrudniają "kłaniaczy" - to osoby, których jedynym zajęciem jest kłanianie się wchodzącym i wychodzącym. Trzecia grupa to osoby obsługujące wjazd na parking - ubrane czasami bardzo śmiesznie i kolorowo. Ich zadanie polega na wskazaniu miejsca, gdzie można zaparkować samochód, nie byłoby w tym nic śmiesznego, ale wjazd na parking jest tylko jeden i innej opcji nie ma, zaś znalezienie wolnego miejsca też nie stwarza problemów, gdyż parkingi są świetnie oznakowane.
Problemem jest zakup odzieży, pomijając fakt że koreańczycy są szczupli i niewielkiego wzrostu, w związku z tym ich odzież jest dla nas troszkę przyciasna,to przemiłe ekspedientki wyprowadzają mnie z równowagi. Nie odstępują człowieka ani na jeden krok, cały czas coś mówią, uśmiecha się i są na odległośc 3-4 cm od człowieka. Koreańscy kierowcy to chyba najgorsi kierowcy na świecie. Czekają na zmianę świateł, a gdy to nastąpi często nie ruszają bo albo rozmawiają przez telefon albo robią nie wiadomo co. Zmieniają pasy ruchu bez jakiejkolwiek świadomości że zajeżdzją drogę innemu. Podczas jazdy samochodem namiętnie rozmawiają przez telefony komórkowe. Małe dzieci zazwyczaj siedzą na fotelu obok taty bez jakichkolwiek fotelików. Prowadzenie samochodu po koreańskiej ulicy zmusza człowieka do ciągłego myślenia co zrobi koreańczyk jadący przed tobą lub za. Może w każdej chwili zatrzymać się i otworzyć szeroko drzwi ale tu już twój problem. Parkują byle jak i byle gdzie, często na przejściach dla pieszych, blisko skrzyżowania. Za to w każdym samochodzie za przednią szybą umieszczony jest numer telefonu własciciela, można zadzwonić i powiedzieć że np. zablokował ciebie na parkingu, nie wiem czy przyjdzie gdy usłyszy język angielski.
Koreańczycy mają obsesję na punkcie mycia zębów. Myją w toaletach, na lotniskach, w czasie przerwy w pracy. W samolocie na trasie Frankfurt Seul na dwie godziny przed ladowaniem nie można dostać się do toalety, stoi długa kolejka koreańczyków, wszyscy ze szczotaczkami i pastą.
Choć koreańczycy to bardzo miły naród to denerwuje mnie pewien typ koreańskich kobiet. Są to panie przeważnie w wieku średnim, na głowie trwała ondulacja plus daszek do tego nieprzemakalne dresiki. Te kobiety są wszędzie ale najbardziej aktywne są na parkingach przy autostradach. Rozpychają się, wrzeszczą, wpychają się bez kolejki, a gdy jesteś już w kabinie cały czas szarpią za klamkę. Męski odpowiednik to mężczyzna który chrząka, beka, pluje i "puszcza bąki". W koreańskich toaletach - chociaż jest bardzo czysto to mieszane uczucia budzi rzucanie papieru nie do muszli ale do kubełka obok.
Denerwuje mnie intensywne przyglądanie się obcokrajowcom, zwłaszcza przez starsze koreanki. Na początku pobytu tutaj było to dla mnie bardzo stresujące,teraz jest lepiej, poza tym jest już tak dużo ludzi z całego świata wiec i chyba koreanki już się napatrzyły. Z tego też powodu mam opory przed chodzeniem na basen. Paradowanie goło jest uważane za normalne. Może takie zachowanie jest wynikiem iż Korea to kraj niezwykle jednolity kulturowo i narodościowo, jeszcze do niedawna bardzo zamknięty na wpływy zewnątrz.
Denerwują mnie popijawy w stylu Korea. Nie wiem czy koreańczycy piją tak dużo czy mają takie słabe głowy. Po godzinie 22 zamykana jest większośc restauracji a po ulicach snują się mniej lub bardziej podpici panowie. Gdy nie wracają do swoich domów to udają się na koreanskie karaoke. Popularne bary, gdzie można jeszcze się napić i dowoli wyspiewać czy ktoś umie czy nie.